Wstęp
Mayo Clinic posiada jeden z wiodących programów przeszczepów wątroby w kraju, ceniony jest za innowacyjną praktykę i badania w dziedzinie neurologii, medycyny transplantacyjnej oraz leczenia raka. Zespoły specjalistów świadczą usługi w ponad 40 specjalnościach medycznych i chirurgicznych. Przyjmowane są tu najznakomitsze jednostki, od znanych dyplomatów, po gwiazdy sportowe i zwykłych ludzi, korzystających z... Czytaj więcej
listopad 2023
20paź
Oficjalne otwarcie forum!
20paź
Dla zainteresowanych powstały halloweenowe zadania. Znajdziesz je W TYM TEMACIE. Zachęcamy do szybkiej reakcji. Ilość miejsc jest ograniczona! :)
25paź
Została już tylko część Zadań MG do przejęcia. Śpieszcie się póki są miejsca. :)
18lis
Powitajmy w ekipie administracji Ruelle I. Prescott! :)
Adam Wittrock
Po przeszło dziesięciu latach Adam zaobserwował, że ten najnudniejszy dzień zawsze jest tym najlepszym. Całe godziny spędzone na myciu wozów, wycieraniu kurzu z najciemniejszych zakamarków strażnicy i sprawdzaniu po raz tysięczny czy wszystkie gaśnice nadal mają termin przydatności to po prostu święte godziny pewności, że nic nikomu w okolicy (która jest pod ich nadzorem) nic się nie dzieje. Dzień spędzony przy niewdzięcznej pracy z dokumentami, wypełniając rubryki z wątpliwością czy są one w ogóle wypełniane poprawnie, zawsze jest szczęśliwym dniem. Więc chociaż Wittrock ma ochotę, na totalnie dłużącą się bezczynność narzekać, wie, że narzekać nie wypada. Dlatego na takich nużących zmianach robi zawsze to, co do niego należy. Potem rozciąga obolałe od siedzenia przy biurku barki, dopija swój drugi kubek kawy i idzie zaparzyć kolejną. Po to, aby nie zasnąć albo być gotowym, kiedy telefon w końcu (oby nie) zadzwoni.
Cyfry na wyświetlaczu komórki wskazywały ósmą wieczorem, do końca jego dyżuru zostały jeszcze cztery godziny i w myślach planował co zrobi po powrocie do mieszkania. Plan ten nie przewidywał niczego innego niż zaśnięcia do jakiegoś programu o remontach mieszkań i domów na plaży. Jednak coś z tyłu głowy oraz pusty kubek, który miał zamiar za moment napełnić, podpowiadały mu, że nic z tego nie będzie.
— Jak tam? — zapytał, wchodząc do kuchni. Odstawił kubek na blat i zajrzał do lodówki. Wypadałoby coś zjeść. W oczy rzuciło mu się gotowe danie do odgrzania, kupił je jakiś czas temu i codziennie przychodzi na nie popatrzeć. Jutro też przyjdzie, bo zamiast pudełka chwycił puszkę z jakimś napojem. — Miałem wrażenie, że wychodziłeś — oparł się o blat i spojrzał na mężczyznę.
@Bellamy Hayes
Cyfry na wyświetlaczu komórki wskazywały ósmą wieczorem, do końca jego dyżuru zostały jeszcze cztery godziny i w myślach planował co zrobi po powrocie do mieszkania. Plan ten nie przewidywał niczego innego niż zaśnięcia do jakiegoś programu o remontach mieszkań i domów na plaży. Jednak coś z tyłu głowy oraz pusty kubek, który miał zamiar za moment napełnić, podpowiadały mu, że nic z tego nie będzie.
— Jak tam? — zapytał, wchodząc do kuchni. Odstawił kubek na blat i zajrzał do lodówki. Wypadałoby coś zjeść. W oczy rzuciło mu się gotowe danie do odgrzania, kupił je jakiś czas temu i codziennie przychodzi na nie popatrzeć. Jutro też przyjdzie, bo zamiast pudełka chwycił puszkę z jakimś napojem. — Miałem wrażenie, że wychodziłeś — oparł się o blat i spojrzał na mężczyznę.
@Bellamy Hayes
Bellamy Hayes
001
Niech się coś dzieje...
Wieczorem takim jak dziś – pustym od wezwań telefonicznych i aktywności – zawsze czuje się niespokojnie, jakby na ramionach powściąganego za dnia temperamentu, zwieszały się girlandy słów i gestów, które w sobie chowa. Jakby energia, wetknięta ciasno w szczelinach nudy, próbowała się wyślizgnąć z tej zbyt małej dla niego i zbyt nużącej go przestrzeni.
Teraźniejszość męczy go i mu doskwiera.
Nie pamięta, kiedy dokładnie zaczął rekompensować sobie braki, jakie czuje w życiu, wie jednak, że po śmierci żony, melancholię i pustkę, które spotyka, wypełnia działaniem: adrenaliną podczas wezwań, seksem w domu, sportem wszędzie indziej... wszystkim tym, czego dzisiaj nie doświadcza przez brak aktywności, więc gdy znudzony staje w kuchni nad kubkiem kawy, ma ochotę zmiażdżyć go w płaszczyznach blatu, skaleczyć dłoń, zrobić cokolwiek, byle tylko zmusić teraźniejszość do żywszego scenariusza. Niczego takiego jednak nie robi z jednego, prostego powodu: nie jest masochistą. Zamiast tego, wszystkie myśli, schowane za plecami, opadają cieniem za sylwetką Bellamy'ego, gdy zalewa kubek parującym wrzątkiem, dolewa zimnego mleka i sięga za jego ucho zaraz po zakończeniu tej prostej sekwencji.
Czy chce wyjść z kuchni? Nie wie tego jeszcze, ale odrywa naczynko od ciemnego drewna, odwracając się twarzą w stronę drzwi. To dokładnie ten moment, w którym przechodzi przez nie Adam, witając się krótkim, niezobowiązującym pytaniem: Jak tam?
Bellamy nie odpowiada (nie ma się czym ciekawym dzielić). Opiera się za to pośladkami o ladę w kuchni, upijając pierwszy łyk sporządzonej chwilę temu, białej kawy. Gdy odsuwa usta od krawędzi kubka, płyn wciąż podsuwa się do góry i wraca na przeciwległą ściankę nierówną falą. Ruch zawartości wycisza się dopiero w kolejnych sekundach i opada równą linią w kubku, gdy odkłada go na blat za sobą i tam go pozostawia.
— Miałem poczucie, że tak zrobię... — parafrazuje formę wypowiedzi porucznika, nie spuszczając z niego wzroku — ... ale powoli skłaniam się ku rozmowie.
Stoją naprzeciw siebie, Bellamy oparty o blat ze zlewem, Adam o blat przy lodówkach. Pozwala ciszy wybrzmieć między nimi, nim odzywa się kolejny raz, tym razem głosem ciekawości:
— Zastanawiam się... Jak to jest całować się z mężczyzną?
Pytanie wydaje się prowokacyjne, może nawet nieco groteskowe, zważywszy na to, że dotąd Bellamy nigdy wcześniej nie dał porucznikowi znać, że wie o jego orientacji. Dziś zahacza o tę kwestię w przypadkowym momencie i niebezpośrednio. Nie narzuca żadnej, jednoznacznej narracji: nie wskazuje swojej motywacji, ani nawet nie nakierunkowuje go z odpowiedzią. Czeka, aż rozmowa rozwinie się samodzielnie. Nie dopowiada też kontekstu i nie przywołuje w wypowiedzi Adama, choć oboje wiedzą, że podobne pytania nie rodzą się bez podstaw.
Krzyżuje ręce na piersi, oczekując reakcji.
@Adam Wittrock
Adam Wittrock
Mógł podejrzliwie zmrużyć oczy, nie odpowiedzieć zupełnie nic albo po prostu zmienić temat każąc zadanemu pytaniu rozpłynąć się w powietrzu i potraktować je jak gdyby nigdy nie zostało wypowiedziane. Mógł też lekceważącym spojrzeniem zjechać jego osobę od czubka głowy do samych stop i z powrotem od stóp do czubka głowy i tylko prychnąć coś niezrozumiałego.
Tak zazwyczaj robił, będąc jeszcze w liceum. Oczywiście nie zmagał się z tego typu pytaniami codziennie, bo trwało to tylko pierwsze trzy miesiące, zaraz po tym, jak zamienił nowojorską placówkę na szkołę średnią w Jacksonville. Jak często zdarza się z przyjściem nowego ucznia, ktoś puszcza jakąś opartą na czymś wyrwanym z kontekstu plotkę, a chwilę potem mówi o niej właściwie cała szkoła. Podobnie było z Adamem i jego pomalowanymi bezbarwnym lakierem paznokciami. Strasznie go to zirytowało. Jasne, plotka była prawdziwa, ale nie leciał na facetów, bo używał lakieru do paznokci (który swoją drogą był preparatem mającym oduczyć obgryzania). Leciał na facetów, bo kapitan szkolnej drużyny sportowej był cholernie przystojny.
Dlatego Adam nie był zaskoczony treścią pytania. Był zdziwiony, że zostało zadane teraz, tutaj, przez Hayesa. Miał trzydzieści cztery lata, mieszkał i pracował w bardziej niż mniej tolerancyjnym środowisku, a stojący przed nim Bellamy nie brzmiał ironicznie. I przede wszystkim nie wyglądał na kogoś, kto uznałby, że dzisiejszy wieczór jest idealną porą na rozpoczęcie nagłej dyskusji na temat orientacji kolegi z pracy. To zapewniło Adama, że w tym zdarzeniu wcale nie chodzi o niego.
— To zależy — odpowiedział krótko, pociągnął długi łyk napoju i odłożył puszkę na blat. — Zarost czasem komplikuje, ale to raczej nie powód do narzekania — w porozumiewawczy sposób przeczesał swoją nieistniejącą brodę i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Odpowiedział szczerze, bo mógł, chciał i w głównej mierze nie wiedział jak odezwać się inaczej ponieważ cel, jaki miał Bellamy w rozpoczęciu tej rozmowy był dla strażaka jeszcze tajemnicą.
— Dlaczego pytasz? Czy pojawił się ktoś ciekawy? — Tym razem to on zadał pytanie, chociaż nie oczekiwał prawdziwej spowiedzi. — Najprościej będzie samemu się przekonać — powiedział z rozbawieniem w głosie.
@Bellamy Hayes
Tak zazwyczaj robił, będąc jeszcze w liceum. Oczywiście nie zmagał się z tego typu pytaniami codziennie, bo trwało to tylko pierwsze trzy miesiące, zaraz po tym, jak zamienił nowojorską placówkę na szkołę średnią w Jacksonville. Jak często zdarza się z przyjściem nowego ucznia, ktoś puszcza jakąś opartą na czymś wyrwanym z kontekstu plotkę, a chwilę potem mówi o niej właściwie cała szkoła. Podobnie było z Adamem i jego pomalowanymi bezbarwnym lakierem paznokciami. Strasznie go to zirytowało. Jasne, plotka była prawdziwa, ale nie leciał na facetów, bo używał lakieru do paznokci (który swoją drogą był preparatem mającym oduczyć obgryzania). Leciał na facetów, bo kapitan szkolnej drużyny sportowej był cholernie przystojny.
Dlatego Adam nie był zaskoczony treścią pytania. Był zdziwiony, że zostało zadane teraz, tutaj, przez Hayesa. Miał trzydzieści cztery lata, mieszkał i pracował w bardziej niż mniej tolerancyjnym środowisku, a stojący przed nim Bellamy nie brzmiał ironicznie. I przede wszystkim nie wyglądał na kogoś, kto uznałby, że dzisiejszy wieczór jest idealną porą na rozpoczęcie nagłej dyskusji na temat orientacji kolegi z pracy. To zapewniło Adama, że w tym zdarzeniu wcale nie chodzi o niego.
— To zależy — odpowiedział krótko, pociągnął długi łyk napoju i odłożył puszkę na blat. — Zarost czasem komplikuje, ale to raczej nie powód do narzekania — w porozumiewawczy sposób przeczesał swoją nieistniejącą brodę i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Odpowiedział szczerze, bo mógł, chciał i w głównej mierze nie wiedział jak odezwać się inaczej ponieważ cel, jaki miał Bellamy w rozpoczęciu tej rozmowy był dla strażaka jeszcze tajemnicą.
— Dlaczego pytasz? Czy pojawił się ktoś ciekawy? — Tym razem to on zadał pytanie, chociaż nie oczekiwał prawdziwej spowiedzi. — Najprościej będzie samemu się przekonać — powiedział z rozbawieniem w głosie.
@Bellamy Hayes
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach