listopad 2023
1
It's not your fault. It's just a lack of skill...
Rzadko kiedy na urazówce jest spokój. To przeważnie my odpowiadamy za pierwszy kontakt (zaraz po ratownikach, oczywiście) z rannymi pacjentami. Musimy ich ustabilizować i wykryć wszystko, co może ich zabić w każdym momencie. Może to dziwne, ale nigdy nie sądziłam, że praca pod taką presją będzie czymś dla mnie. Niestety nie mogłam powiedzieć tego o innych dziedzinach. Na neurologii pracę wyobrażałabym sobie raczej jak spanie w dyżurce po szybkiej rozmowie z pacjentem, że guz w jego mózgu niestety nie jest operowalny i raz na jakiś czas zajmowanie się jakimiś udarami. Doskonale zdaję sobie sprawę z faktu, że wymaga to wręcz perfekcyjnej precyzji w dłoniach, obszar ten jest niezwykle wrażliwy na obrażenie, ale czy zajmowanie się ciągle prawie identycznymi przypadkami najnormalniej w świecie nie nudzi im się po jakimś czasie..? Mnie by się definitywnie znudziło.
Karambol na autostradzie - te trzy słowa oznaczają, że dzisiaj szpital będzie musiał przygotować się na dużą dawkę pracy. Jak zwykle w takich sytuacjach, cynk dostajemy o wiele wcześniej, żeby móc jak najszybciej odebrać rannych z podjazdu dla karatek, ale ja nie jestem w stanie myśleć o niczym innym, niż o tym, że o godzinie dziewiętnastej w październiku jest dalej jakieś jebane dwadzieścia stopni. Dalej się do tego nie przyzwyczaiłam po czterech latach, prawie pięciu i chyba po prostu nigdy nie będę w stanie.
Karetka podjeżdża w momencie, gdy czuję, że skóra pod moimi gumowymi rękawiczkami cała się spociła i jeszcze moment, a to ja z udarem słonecznym (słońce już dawno zaszło, lubię dramatyzować) będę na łasce tych z neurologii.
- Uraz głowy i brzucha [...] - Zaczyna tłumaczyć ratownik z karetki, do której akurat mnie przydzielono. Łapię za kieszonkową latarkę i sprawdzam źrenice nieprzytomnego pacjenta, gdy prowadzący ogląda jego siny brzuch. Tylko lewa zareagowała na światło, a prawa jest tak mocno rozszerzona, że wydawała się pochłonąć całą tęczówkę.
- Prawa źrenica nie reaguje - Przekazuję lekarzowi z prawdziwego zdarzenia, a moment później zauważam jeszcze coś podejrzanego w strużce krwi, która wydobywała się z jego lewego nozdrza. - Panie doktorze.., proszę spojrzeć na to, czy przypadkiem z krwią nie cieknie z niego płyn mózgowo-rdzeniowy..? - Potem słyszę tylko, żebym jak najszybciej zamówiła rezonans głowy i powiadomiła neurochirurga. Tak więc robię, wybiegając z pokoju do badań, najpierw zahaczając o neurochirurga, zanim wejdę z buta do techników z rezonansu.
- Panie doktorze, w pokoju diagnostycznym na OIOMie jest pacjent z mocnym urazem głowy i potrzebna jest pilnie konsultacja neurologiczna - Zaczynam z lekką zadyszką (a podobno po szpitalu się nie biega) i gdy lekarz kiwa głową, że wszystko do niego doszło, zaraz wybiegam w stronę radiologii. Przed sprawnym obrotem w drugą stronę, zawieszam przez moment wzrok na znajomej rezydentce, która w mojej obecności zawsze wydawała się być spięta. Jakbym ją denerwowała? Może tylko mi się to wydawało, ale właśnie przez to jej obecność denerwowała mnie w ten sam identyczny sposób.
Po niedługim czasie wszyscy znaleźliśmy się na sali operacyjnej. Ja przy okolicach brzucha, ta druga przy jego głowie. Zakładam dość skomplikowany szew wielowarstwowy razem z prowadzącym za jego pozwoleniem i o dziwo udał mi się chyba pierwszy raz podczas mojej kariery. Słyszę zaraz niemałe gratulację od prowadzącego, ale długo nie uśmiecham się za maseczką, gdy wkrótce słyszę znajomy dźwięk maszyny i przekleństwo pod nosem neurochirurga. Omyłkowo i z przyzwyczajenia zaglądam do rozwarcia, przy którym ja stałam, ale tam wszystko było pod kontrolą. Teraz patrzyłam już tylko, jak jego jelita zmieniają kolor i nie mogłam z tym nic zrobić.
Czas zgonu: 21:37
W sanitarnym panowała niezręczna cisza, bo nie ma z czego się cieszyć, jak ciało pacjenta robi się powoli zimne. Razem z tą drugą rezydentką zostajemy chwilę dłużej, bo pomagałyśmy posprzątać po operacji i jakimś dziwnym przypadkiem obie znalazłyśmy się tu w tym samym czasie, gdy wszyscy już wyszli kontynuować swój dyżur.
- Trzęsące się dłonie to nowy trend neurochirurgii..? Jak tak to nie dziwie się, że... - Mówię po zauważeniu kątem oka problem dziewczyny, ale nie kończę, bo dopiero w trakcie zauważam, jak okrutna była ta sugestia. Nawet jak na mnie. Choć wciąż trochę śmieszna. Opowiem ją komuś innemu, ale potem.
[02]
Ja nie przegrywam...
Adara nie umiała przegrywać i nie chciała przegrywać. Potrzebowała w swoim życiu spektakularnych sukcesów, by podbudowywać swoje (już i tak rozdmuchane) ego. Neurochirurgia była właśnie takim miejscem - wielogodzinne, skomplikowane operacje. Reporterzy mówiący o tym, jak niewielkie drżenie dłoni jest w stanie zmienić bieg operacji. Zabiegi na pacjencie, który w trakcie gra na gitarze czy procedury niwelujące drżenie w Chorobie Parkinsona, których efekty widoczne były już na sali operacyjnej. Ta praca na każdym kroku była wyzwaniem i na każdym kroku pozwalała dojść Adarze do wniosku, że nie widzi się w żadnym innym miejscu tego szpitala.
Dzisiejszy dyżur był jednak nudny. Na tyle nudny, że i ona, i jej lekarz prowadzący, i inni lekarze nie kryli się ze swoimi dodatkowymi rozrywkami. W przypadku Noor padło na czytanie książki, jednego z medycznych kryminałów Tess Geritsen, z którego rezydentka skrupulatnie wynotowywała wszystkie potknięcia na kartkę papieru.
Ruch na korytarzu i otwierające się drzwi pokoju zawsze zwiastowały kłopoty. Były to jednak takie niedogodności, których każdy młody, ambitny lekarz chciał. Kryminał poszedł w kąt, włosy zostały związane w ciasny kok, a uderzanie palcem o własne udo wyrażało irytację zbyt wolnym (zdaniem Adary) tempem lekarza prowadzącego, którego nie wypadało jej wyprzedzać.
Radość bardzo szybko zmieniała sie w złość na sali operacyjnej. Bo kości czaszki ustąpiły im zbyt szybko. Bo mózg nie wyglądał ani trochę tak, jak powinien. Bo przekleństwo z ust lekarza utwierdzało ją w przekonaniu, że jest tak źle, jak wydawało się jej, że widzi ze swojej pozycji po lewej stronie pacjenta. Ludzie umierali codziennie, również na jej oddziale, ale nigdy nie byli to jej pacjenci i nigdy nie byli to pacjenci jej lekarza prowadzącego. Dlatego był jej lekarzem prowadzącym, bo był najlepszy, bo wprowadzał innowacje i nie było dla niego rzeczy niemożliwej. A jednak, stojąc nad zlewem w pokoju socjalnym i z irytacja wybijając palcem rytm na umywalce Adara jakoś musiała pogodzić się ze świadomością, że straciła właśnie swojego pierwszego w życiu pacjenta. Może dlatego odkręciła zbyt zimną wodę i właśnie dlatego, gdy po kilku chwilach uświadomiła sobie nieefektywnosć takiego mycia, zdecydowała się sięgnąć do odpowiedniego kurka, pozwalając Veronicy na zauważenie drżenia jej dłoni. Nie widziała go wcześniej, ale mogla przewidzieć taką, naturalną reakcję swojego organizmu na zimno. Dziwiło ją jedynie, że Lesnicki nie widzi podobnej zależności. Świadczyło to tylko o niej, dlatego Noor zdecydowała się jedynie przewrócić w tej chwili oczami, w ten sposób odpowiadając na tę zaczepkę. Dopiero gdy wycierała rozgrzane już dłonie rzuciła, niby w eter, ale złośliwość ewidentnie skierowana była do starszej rezydentki. - Pewnie przyzwyczaiłaś się do tego, że ci ludzie umierają na stole - nie musiała dopowiadać, że ona nie. Niemy dodatek, że jej nie zdarzyło się stracić pacjenta bo była, po prostu, lepsza niż Veronica, zawisł w wąskiej przestrzeni między nimi.
@Veronica Lesnicki
Ciche parsknięcie tym razem przedziera się przez sterylną strefę w reakcji na słowa Noor. Cieszyłam się w duchu, że nie wybuchnęła płaczem po moich słowach. Bardziej pasowało mi to zachęcanie do dyskusji, niżeli klepanie ją po plecach, gdy ta zalewa się łzami.
- Duża część pacjentów urazówki przyjeżdża do nas martwa, Doktor Noor. Stół często jest ekskluzywnością, na którą nie każdy jest w stanie sobie pozwolić... - Zaczęłam pewnie, zdejmując w tym samym czasie czepek i odkręciłam się w stronę dziewczyny. - Jeżeli będziesz chciała podszkolić się kiedyś w pierwszym kontakcie, to zawsze przyda nam się dodatkowa para zręcznych dłoni. Z pewnością też zaczniesz lepiej reagować na... takie sytuacje ... - Uśmiechnęłam się w kierunku neurochirurga. Mogłam stąpać po bardzo cienkim lodzie, ale jeśli trafiła się okazja do napsucia komuś krwi dla własnej satysfakcji, byłam gotowa na niego wejść. Z drugiej strony poznamy się z koleżanką po fachu lepiej. Szpital jest duży, ale wciąż warto znać okoliczne twarze. Z różnych powodów...
Trudno podchodzić do życia inaczej, gdy rodzice od maleńkości przypominają ci, jak wiele dla ciebie poświęcili i zwracają uwagę, jak wielkie szczęście masz i jak ogromna misja przypadła ci w udziale. I tylko sama Noor wie, jak wiele kosztowało ja przełknięcie prośby, by starsza rezydentka wsadziła sobie te zręczne dłonie w dupę. Musiała zachować klasę, przynajmniej częściowo, bo były rezydentkami w szpitalu a nie małolatami w liceum, kłócącymi się o chłopaka. Tym bardziej, że ten chłopak był już martwy i średnio było się o co kłócić. - Szkolenia biorę tylko do ludzi kompetentnych... - teatralnie zawiesiła głos i trochę złośliwie uśmiechnęła się do lustra, zerkając w nim na lekarkę. Wszystko po to, by po chwili dokończyć. -... a Pani, Pani Doktor, operuje chyba w zupełnie innej specjalizacji - dodała, by w ostateczności zawsze móc się wybronić tym, że zupełnie prawidłowa interpretacja jej słów była nadinterpretacją, której powodem było kruche ego pani doktor, którą miała przed sobą.
@Veronica Lesnicki
- Zdziwiłabyś się jakich pomysłowych i w tym kompetentnych prowadzących mamy na urazówce..! - Zwróciłam uwagę z lekkim podekscytowaniem dziewczynie. - A specjalizację zawsze można spróbować zmienić. W szczególności, gdy jest się dopiero na pierwszym, czy drugim roku i czuje się, że to nie jest to... - Teraz spojrzałam się w lustro, w którym odbijała się twarz kobiety i uśmiechnęłam się prowokująco. Liczyłam w głębi siebie, że druga lekarka zaraz się odpali, choć miałam wrażenie, że jest to wątpliwa nadzieja. Wydawała się zachowywać zimną krew w rozmowie ze mną, co zaczynało mnie trochę nudzić, a kończyły mi się pomysły, które miały na celu wykrzesać z rezydentki więcej emocji.
@Adara Noor