Wstęp
Mayo Clinic posiada jeden z wiodących programów przeszczepów wątroby w kraju, ceniony jest za innowacyjną praktykę i badania w dziedzinie neurologii, medycyny transplantacyjnej oraz leczenia raka. Zespoły specjalistów świadczą usługi w ponad 40 specjalnościach medycznych i chirurgicznych. Przyjmowane są tu najznakomitsze jednostki, od znanych dyplomatów, po gwiazdy sportowe i zwykłych ludzi, korzystających z... Czytaj więcej
listopad 2023
20paź
Oficjalne otwarcie forum!
20paź
Dla zainteresowanych powstały halloweenowe zadania. Znajdziesz je W TYM TEMACIE. Zachęcamy do szybkiej reakcji. Ilość miejsc jest ograniczona! :)
25paź
Została już tylko część Zadań MG do przejęcia. Śpieszcie się póki są miejsca. :)
18lis
Powitajmy w ekipie administracji Ruelle I. Prescott! :)
Gemma Montrose
001
first step to becoming a cat lady
Nigdy nie uważała, żeby jej podejście do zwierząt zasługiwalo na określenie inne, niż neutralne. W dzieciństwie nigdy nie miała okazji podjąć się zajmowania nawet rybkami; po części ze względu na rodziców, którzy bardzo otwarcie i dobitnie okazywali swoją niechęć względem pomysłu przygarnięcia do domu jakiegokolwiek pupila, ale po części również przez to, że sama nie czuła parcia w tym kierunku. Jej silna potrzeba niesienia pomocy innym, jak sama uważała, od początku do końca skupiała się tylko i wyłącznie na ludziach. To, że nie potrafiła przejść obojętnie obok bezdomnego psa ze złamaną łapą czy kartonu z kociakami i ich wygłodzoną mamą w pakiecie było jedynie przejawem najzwyklejszej, ludzkiej empatii, a nie wynikiem szczególnej sympatii wobec futrzaków z jej strony.
A jednak tego dnia odkryła, że czasem nawet przed samą sobą nie jest w stanie wyprzeć się tego, że jakiś zwierzak skradł jej serce. Zdeterminowany, koci wojownik, na jakiego wpadła wychodząc na zakupy (o których, nawiasem mówiąc, w wyniku całej tej sytuacji kompletnie zapomniała; szykował się kolejny wieczór z Uber Eats) i którego uratowała z nierównego starcia z innymi mruczkami był bardzo... Specyficzny. Nie był uroczy, nie miał wielkich, pięknych oczu ani różowego noska, a mimo wszystko miał w sobie coś, co sprawiło, że nie tylko nie mogła przejść obok niego obojętnie, ale zdecydowała też, że się nim zajmie. Nie wiedziała, jak zamierza to zrobić zważywszy na pracę, nie wiedziała też, skąd weźmie czas na szukanie ewentualnego właściciela (choć jego wygląd jej skromnym zdaniem sugerował raczej, że był dzieckiem ulicy z krwi i kości), ale była pewna, że nie chce go po prostu podrzucić do kliniki i zostawić z bardzo prawdopodobnym wyrokiem skończenia w schronisku. Kiedy więc został obejrzany przez weterynarza i dostał zielone światło na wyjście, zawinęła go w miękki kocyk i z niepodobnym do siebie rozczuleniem wsłuchała się w zachrypnięte mruczenie, jakim raczył ją w drodze do jej mieszkania.
@Adara Noor
Adara Noor
[03]
To ten kot ma uczucia...?
Adara nie nadawała się na właścicielkę zwierząt. Wszystkie stworzenia, żyjące w jej mieszkaniu musiały być samowystarczalne. Stąd nie było tam żadnych kwiatów, stąd jedyną żywą istotą (oprócz sporadycznie pojawiającej się właścicielki) był kot, który żył swoim życiem i którego lata temu przygarnął jeden z jej poprzednich chłopaków. Noor miała świadomość, że w wychowywaniu tego zwierzaka popełnia błąd za błędem, dochodziła jednak do wniosku, że nie ma żadnego prawa, by zamykać go w mieszkaniu, gdy on wyraźnie czuł zew wolności i sam się wyrywał na powietrze. Miała wrażenie, że jedyne co może zrobić dla zwierzaka, który był powodem wielu drapanych ran na jej łydkach i który (nielegalnie) okupywał jej kanapę (o którą już nawet przestała walczyć), to zadbać o to, by regularnie odwiedzał weterynarza, miał ciepły kąt w jej domu, dostęp do wody, kocich smakołyków i pełnej miski. Taki układ najwidoczniej odpowiadał im obojgu, bo gdy zwierzak wracał do domu po krótszych i dłuższych chwilach nieobecności czekał na Adarę na jej wycieraczce i dumnie wchodził do środka, zajmując miejsce na kanapie, jakby nic się nie stało. Kimże była ona, by próbować wychowywać tak starego zwierzaka, jak on?
Dzisiaj jednak ten stary, zapchlony zwierzak, którego płci Noor do dzisiaj nie mogła określić, zdecydował się ją zaskoczyć.
Początkowo młoda rezydentka nie zwróciła uwagi na zawiniątko, które trzyma w dłoniach kobieta, będąca jednocześnie jej sąsiadką i lekarką z urazówki. Niezależnie od tego, czy Gemma urodziła właśnie dziecko i niosła je do domu, czy porwała malucha jakiejś swojej koleżanki - nie miało to dla niej znaczenia. Właściwie w przypadkiem dostrzegła w miękkim kocyku dobrze znany sobie pysk. Pysk, który okupywał jej kanapę i powinien czekać na nią na wycieraczce, zamiast w ramionach innej kobiety. - Co tu robisz... kocie? - od tylu lat nie używała imienia zwierzaka, że nie była w stanie go nawet przywołać z pamięci, decydując się jednak na delikatniejszą formę zawołania niż pchlarz, którym raczyła zwierzaka zawsze. - Czemu porywasz mojego kota? - dodała, zwracając się już w stronę kobiety, która najwidoczniej postanowiła przywłaszczyć sobie jej pupila.
@gemma montrose
Gemma Montrose
Mimo, że Adarę doskonale kojarzyła z widzenia (ciężko było tego uniknąć, kiedy łączyło je zarówno sąsiedztwo jak i miejsce pracy), nigdy nie miała okazji, żeby ją bliżej poznać; tak samo jak zresztą wielu innych lekarzy spoza urazówki, do czego szczerze mówiąc nie przykładała większej wagi. Szpital nigdy nie był dla niej miejscem do zawierania przyjaźni i choć nie stroniła od kontaktów z resztą personelu medycznego, nie zdarzało jej się często samej wychodzić z inicjatywą jeśli chodziło o cokolwiek ponad zwykłą grzeczność. Kiedy więc młodsza lekarka ją zaczepiła, w pierwszym odruchu zamrugała jedynie parokrotnie, nie mając pewności, czy na pewno mówi do niej (w zasadzie odpowiedź początkowo brzmiała nie, ale rozmowę z kotem raczej ciężko byłoby przeprowadzić, więc siłą rzeczy to Gemma pozostawała jedyną możliwą rozmówczynią w najbliższej okolicy); chwilę później początkowe zdziwienie zastąpiło kolejne, tym razem wynikające z nagle zalewającej ją świadomości, że mruczek w jej ramionach należał właśnie do Noor.
– Ah... – było pierwszym, co wyszło z jej ust, kiedy połączyła odpowiednie kropki. Spojrzenie z Adary przeniosła na kota, marszcząc lekko brwi, jakby zaraz miała mu zarzucić, że nie poinformował jej o istnieniu swojej właścicielki, przed czym skutecznie powstrzymała ją świadomość, że rozmawiając ze zwierzęciem na środku ulicy może z siebie co najwyżej wariatkę zrobić. Odchrząknęła więc, ponownie odwracając się do kobiety. – Wybacz. Nie wiedziałam, że jest twój – uwagę o tym, że generalnie nie spodziewała się, żeby należał do kogokolwiek zdecydowała się zatrzymać dla siebie. – Znalazłam go jak bił się z jakimiś kotami w okolicy. Był trochę poturbowany, więc zabrałam go do weterynarza, ale okazało się, że trochę bardziej dramatyzował niż tego okoliczności wymagały i nie stało mu się nic poważnego – skrótowo przedstawiła sytuację, na moment znów przekierowując swoją uwagę na zwiniętego w kocyk kota. Nie wyglądał na specjalnie przejętego, wyraźnie zadowolony ze swojej obecnej pozycji i komfortu; nie mogła się powstrzymać przed podrapaniem go raz jeszcze pod brodą, żeby zobaczyć, jak zadowolony przymyka oczy. Zaraz się jednak zreflektowała i wyciągnęła koc wraz z mruczącą zawartością w stronę Adary. – Chyba nie ma zbyt wielu kolegów na podwórku, huh? – spytała, uśmiechając się nieznacznie, licząc przy okazji, że Noor nie odczuwa podobnej niezręczności co ona w tym momencie. – Swoją drogą, jak ma na imię?
@Adara Noor
– Ah... – było pierwszym, co wyszło z jej ust, kiedy połączyła odpowiednie kropki. Spojrzenie z Adary przeniosła na kota, marszcząc lekko brwi, jakby zaraz miała mu zarzucić, że nie poinformował jej o istnieniu swojej właścicielki, przed czym skutecznie powstrzymała ją świadomość, że rozmawiając ze zwierzęciem na środku ulicy może z siebie co najwyżej wariatkę zrobić. Odchrząknęła więc, ponownie odwracając się do kobiety. – Wybacz. Nie wiedziałam, że jest twój – uwagę o tym, że generalnie nie spodziewała się, żeby należał do kogokolwiek zdecydowała się zatrzymać dla siebie. – Znalazłam go jak bił się z jakimiś kotami w okolicy. Był trochę poturbowany, więc zabrałam go do weterynarza, ale okazało się, że trochę bardziej dramatyzował niż tego okoliczności wymagały i nie stało mu się nic poważnego – skrótowo przedstawiła sytuację, na moment znów przekierowując swoją uwagę na zwiniętego w kocyk kota. Nie wyglądał na specjalnie przejętego, wyraźnie zadowolony ze swojej obecnej pozycji i komfortu; nie mogła się powstrzymać przed podrapaniem go raz jeszcze pod brodą, żeby zobaczyć, jak zadowolony przymyka oczy. Zaraz się jednak zreflektowała i wyciągnęła koc wraz z mruczącą zawartością w stronę Adary. – Chyba nie ma zbyt wielu kolegów na podwórku, huh? – spytała, uśmiechając się nieznacznie, licząc przy okazji, że Noor nie odczuwa podobnej niezręczności co ona w tym momencie. – Swoją drogą, jak ma na imię?
@Adara Noor
Adara Noor
Adara nie była łatwa do poznawania. W pracy zawsze skupiała się na pracy, bo była typem, który woli układać kroplówki w porządku alfabetyczno-datowym, niż siedzieć na tyłku i plotkować. Nie dziwiło jej więc, że o ile wielu ludzi było w stanie powiedzieć coś o niej jako o młodej, zdolnej i pracowitej rezydentce z neurochirurgii, o tyle jako o człowieku nie mogli powiedzieć o niej absolutnie nic. Noor nie uważała też, by szczególnie było o czym mówić, bo gdyby ktoś poprosił ją o wskazanie trzech niemedycznych zainteresowań otrzymałby jedynie głuchą ciszę.
- Nie jest mój... - zaprotestowała od razu. Od lat miała silne postanowienie, że nie sprowadzi na ten świat żadnej żywej istoty i nie przygarnie pod swoją opiekę niczego, co uznawane jest za element przyrody ożywionej. Mogła zbierać kamienie czy drewniane dekoracje, ale ktoś kto wymagał jedzenia, picia i jakiejś uwagi zdecydowanie nie miał szansy zagrzać miejsca przy jej boku. - ... tylko mojego byłego. Nieważne z resztą i tak mnie nienawidzi, więc zdecydowanie nie jest mój - on po prostu dzielił z nią mieszkanie (a raczej zawłaszczał jej przestrzeń) sprawiając, że sypialnia Adary stała się teraz jej salonem, przez co Noor bardzo często miała problem z zasypianiem, a połowę jej łózka zajmowały książki, które czytała, by zdobyć nową wiedzę lub (co stanowiło niewielki ich promil) dla rozrywki. - Nie wiem czy ten kot jest w stanie kolegować się z kimkolwiek - zauważyła, ze zmrużonymi oczami przyglądając się scenie, którą miała przed sobą. Ten zwierzak, który był powodem wielu ran ciętych jej łydek, przez którego tygodniami nosiła tylko długie spodnie (zanim siłą pozbawiła go pazurów u weterynarza) i który syczał, gdy tylko Adara zbliżała się do swojej (a raczej jego) kanapy tkwił teraz w ramionach jakiejś kobiety i wyglądał zdecydowanie nie tak diabelsko, jak jeszcze poprzedniego dnia wieczorem, gdy Noor ściągała z jego kanapy koc, by mieć co na siebie narzucić (po wypraniu go i pozbawieniu całej sierści, oczywiście). - I nazywa się kot, po prostu - nie pamiętała jego imienia, a Kot wydawał się łatwiejszy do zapamiętania niż Puszek, Kapitan Pazur czy jakkolwiek nazywało się zwierzęta. Sama preferowała nazywanie go pomiotem szatana, ale nie sądziła, by w tej sytuacji Gemma uwierzyła w diabelską naturę tego zwierzaka.
@Gemma montrose
- Nie jest mój... - zaprotestowała od razu. Od lat miała silne postanowienie, że nie sprowadzi na ten świat żadnej żywej istoty i nie przygarnie pod swoją opiekę niczego, co uznawane jest za element przyrody ożywionej. Mogła zbierać kamienie czy drewniane dekoracje, ale ktoś kto wymagał jedzenia, picia i jakiejś uwagi zdecydowanie nie miał szansy zagrzać miejsca przy jej boku. - ... tylko mojego byłego. Nieważne z resztą i tak mnie nienawidzi, więc zdecydowanie nie jest mój - on po prostu dzielił z nią mieszkanie (a raczej zawłaszczał jej przestrzeń) sprawiając, że sypialnia Adary stała się teraz jej salonem, przez co Noor bardzo często miała problem z zasypianiem, a połowę jej łózka zajmowały książki, które czytała, by zdobyć nową wiedzę lub (co stanowiło niewielki ich promil) dla rozrywki. - Nie wiem czy ten kot jest w stanie kolegować się z kimkolwiek - zauważyła, ze zmrużonymi oczami przyglądając się scenie, którą miała przed sobą. Ten zwierzak, który był powodem wielu ran ciętych jej łydek, przez którego tygodniami nosiła tylko długie spodnie (zanim siłą pozbawiła go pazurów u weterynarza) i który syczał, gdy tylko Adara zbliżała się do swojej (a raczej jego) kanapy tkwił teraz w ramionach jakiejś kobiety i wyglądał zdecydowanie nie tak diabelsko, jak jeszcze poprzedniego dnia wieczorem, gdy Noor ściągała z jego kanapy koc, by mieć co na siebie narzucić (po wypraniu go i pozbawieniu całej sierści, oczywiście). - I nazywa się kot, po prostu - nie pamiętała jego imienia, a Kot wydawał się łatwiejszy do zapamiętania niż Puszek, Kapitan Pazur czy jakkolwiek nazywało się zwierzęta. Sama preferowała nazywanie go pomiotem szatana, ale nie sądziła, by w tej sytuacji Gemma uwierzyła w diabelską naturę tego zwierzaka.
@Gemma montrose
Gemma Montrose
Sytuacja domowa jej nowo poznanego, mruczącego towarzysza okazała się być równie skomplikowana, co jego relacje z kolegami z podwórka, co właściwie niespecjalnie ją zaskoczyło. Czy to zabrzmiałoby absurdalnie, gdyby powiedziała, że nawet wygląda na kontrowersyjnego kota? Miał w swoim wyglądzie i zachowaniu coś, co sprawiało, że chyba nawet wieść o popełnionych przez niego w przeszłości zbrodniach wojennych pomyślałaby jedynie "no tak, to ma sens".
Pokiwała głową, choć nie mogła powiedzieć, że w stu procentach rozumie sytuację; porywanie kota, który zasadniczo do nikogo nie należał, wydawało jej się dość pogmatwane, ale jednocześnie nie czuła, żeby dopytywanie o szczegóły miało wiele sensu. Jakby nie patrzeć to nie była jej sprawa. – Ma swoje momenty – stwierdziła jedynie odnośnie jego nieprzystępności; fakt był taki, że i jej nie powitał ze szczególną radością kiedy przyszła go ratować, ale brak pazurów skutecznie ocalił jej przedramiona i twarz przed czymkolwiek wychodzącym ponad agresywne pacnięcia. – Kot – powtórzyła, dochodząc jednocześnie do wniosku, że gdyby sama miała nazwać zwierzaka prawdopodobnie nie wykazałaby się o wiele większą kreatywnością; jedyną deską ratunku jaką dla siebie widziała pod tym kątem to sięgnięcie po imiona postaci z kreskówek, które oglądała w dzieciństwie. – Cóż, nie mogę powiedzieć, że do niego nie pasuje – stwierdziła ostatecznie. Nie była pewna, jak powinna się zachować, stała więc wciąż w tym samym miejscu, z kocim zawiniątkiem trochę wyciągniętym w stronę Noor, trochę wciąż blisko siebie, bo straciła już pewność, czy kobieta chce nie swojego kota odzyskać. Nie wyglądała, jakby jej zależało na jego towarzystwie, ale jednak z jakiegoś powodu ją zatrzymała, tak? I tak jak Gemma nie mogła powiedzieć, żeby jej się gdziekolwiek spieszyło, więc technicznie rzecz biorąc mogła tu w niepewności spędzić cały wieczór, tak jej pusty żołądek miał inne plany, o czym zresztą głośno dał właśnie znać. Kiedyś prawdopodobnie odczułaby przez to zażenowanie, ale po tylu latach pracy zdążyła się przyzwyczaić do takich rzeczy. W końcu kto w szpitalu choć raz nie zderzył się ze zmianami, kiedy niemożliwe było zadbanie o swoje podstawowe potrzeby? – Czy chcesz przedyskutować dalsze losy nie twojego kota w środku? Mogę zrobić... Zamówić coś do jedzenia – zasugerowała więc, może błędnie zakładając, że Adara też nie miała jeszcze okazji zjeść czegoś konkretniejszego.
@Adara Noor
Pokiwała głową, choć nie mogła powiedzieć, że w stu procentach rozumie sytuację; porywanie kota, który zasadniczo do nikogo nie należał, wydawało jej się dość pogmatwane, ale jednocześnie nie czuła, żeby dopytywanie o szczegóły miało wiele sensu. Jakby nie patrzeć to nie była jej sprawa. – Ma swoje momenty – stwierdziła jedynie odnośnie jego nieprzystępności; fakt był taki, że i jej nie powitał ze szczególną radością kiedy przyszła go ratować, ale brak pazurów skutecznie ocalił jej przedramiona i twarz przed czymkolwiek wychodzącym ponad agresywne pacnięcia. – Kot – powtórzyła, dochodząc jednocześnie do wniosku, że gdyby sama miała nazwać zwierzaka prawdopodobnie nie wykazałaby się o wiele większą kreatywnością; jedyną deską ratunku jaką dla siebie widziała pod tym kątem to sięgnięcie po imiona postaci z kreskówek, które oglądała w dzieciństwie. – Cóż, nie mogę powiedzieć, że do niego nie pasuje – stwierdziła ostatecznie. Nie była pewna, jak powinna się zachować, stała więc wciąż w tym samym miejscu, z kocim zawiniątkiem trochę wyciągniętym w stronę Noor, trochę wciąż blisko siebie, bo straciła już pewność, czy kobieta chce nie swojego kota odzyskać. Nie wyglądała, jakby jej zależało na jego towarzystwie, ale jednak z jakiegoś powodu ją zatrzymała, tak? I tak jak Gemma nie mogła powiedzieć, żeby jej się gdziekolwiek spieszyło, więc technicznie rzecz biorąc mogła tu w niepewności spędzić cały wieczór, tak jej pusty żołądek miał inne plany, o czym zresztą głośno dał właśnie znać. Kiedyś prawdopodobnie odczułaby przez to zażenowanie, ale po tylu latach pracy zdążyła się przyzwyczaić do takich rzeczy. W końcu kto w szpitalu choć raz nie zderzył się ze zmianami, kiedy niemożliwe było zadbanie o swoje podstawowe potrzeby? – Czy chcesz przedyskutować dalsze losy nie twojego kota w środku? Mogę zrobić... Zamówić coś do jedzenia – zasugerowała więc, może błędnie zakładając, że Adara też nie miała jeszcze okazji zjeść czegoś konkretniejszego.
@Adara Noor
Adara Noor
Adara zastanawiała się właśnie nad dwoma rzeczami. Pierwsza, która wywoływała wyraźne zdziwienie na jej twarzy, dotyczyła zachowania kota, który przypominał w tej chwili najsłodszą, puchatą kuleczkę, zwiniętą w ramionach jego szczęśliwej pani. Nigdy nie podejrzewała tego zwierzęcia o jakieś ciepłe uczucia, przekonana o tym, że właśnie z tego powodu jego były (spragniony nieustannych czułości) właściciel zostawił go pod jej opieką. Nauczyła się nawet jakoś żyć w jego przestrzeni, żałując, że już lata temu nie zaczęła temperować tego charakteru, pozwalając zwierzakowi na panoszenie się po jej mieszkaniu. Druga rzecz, która właściwie nie odbijała się żadnymi emocjami na jej twarzy, dotyczyła dalszych losów zwierzęcia. Z jednej strony chętnie by się go pozbyła, najlepiej nie uprzedzając Gemmy o jego szatańskiej naturze (co z jednej strony było podłe, a z drugiej Noor zamierzała po prostu z tą podłością żyć, wylegując się na nowej kanapie, wstawi do swojego mieszkania, gdy tylko kot zniknie z niego na dobre), z drugiej jednak przywiązała się chyba do tego charakternego zwierzęcia i oczekiwanie na jego kolejne wypady i powroty stanowiło miłe urozmaicenie życia, które Noor spędzała głownie w szpitalu lub nad książkami, które to właśnie życie w szpitalu miały jej ułatwić.
- Przyszłam tylko wziać prysznic i jadę do szpitala - nie musiała tam jechać. Miała wolne. Ale obiecała też swojemu opiekunowi, że zajmie się porządkiem w szafce z lekami, do której dostęp miały tylko wyznaczone osoby. Ona miała nie tylko dostać do niej klucz, ale miała mieć nawet możliwość dotknięcia tych wszystkich fiolek z morfiną i innymi silnymi lekami. Zdecydowanie nie powinno jej to tak ekscytować (przynajmniej według ludzi wokół niej), ale nie zamierzała się przejmować nieprzychylnymi głosami, z niecierpliwością oczekując momentu, aż znów przekroczy próg szpitala i będzie mogła wrócić do pracy. - Czy... zamierzasz go zatrzymać? Tak na stałe w sensie? - brzmiała obojętnie, bo w gruncie rzeczy tak to traktowała. Kot i tak u niej jedynie bywał, wyrażając swoje niezadowolenie nad pustą miską i dając znać o swojej obecności syknięciami, posyłanymi jej z własnego królestwa na kanapie.
@gemma montrose
- Przyszłam tylko wziać prysznic i jadę do szpitala - nie musiała tam jechać. Miała wolne. Ale obiecała też swojemu opiekunowi, że zajmie się porządkiem w szafce z lekami, do której dostęp miały tylko wyznaczone osoby. Ona miała nie tylko dostać do niej klucz, ale miała mieć nawet możliwość dotknięcia tych wszystkich fiolek z morfiną i innymi silnymi lekami. Zdecydowanie nie powinno jej to tak ekscytować (przynajmniej według ludzi wokół niej), ale nie zamierzała się przejmować nieprzychylnymi głosami, z niecierpliwością oczekując momentu, aż znów przekroczy próg szpitala i będzie mogła wrócić do pracy. - Czy... zamierzasz go zatrzymać? Tak na stałe w sensie? - brzmiała obojętnie, bo w gruncie rzeczy tak to traktowała. Kot i tak u niej jedynie bywał, wyrażając swoje niezadowolenie nad pustą miską i dając znać o swojej obecności syknięciami, posyłanymi jej z własnego królestwa na kanapie.
@gemma montrose
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach